Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 30 lipca 2015

R. IX - "Droga powrotna"

        Weszliśmy do tego cholernego baru. W środku panował półmrok. Gdzieniegdzie siedziało paru pijaczków popijających za swoje żałosne życie. W rogu zauważyłam grupkę nastolatków, którzy bawili się w najlepsze. No cóż, na pewno nie była to szkolna elita. Te dzieciaki wyglądali raczej na taką ekipę, która spotyka się w garażu jednego z nich, popala trawkę i słucha heavy metalu. Nigdy nie wiedziałam o co chodzi tym dzieciakom. Po co marnują tak swoje życie? Na ich miejscu robiłabym wszystko, żeby tylko wyrosnąć na porządnego człowieka, gdybym nie miała tych zmartwień, co teraz mam. Oni natomiast martwią się tym, że może im zabraknąć trawki do końca tygodnia.. Żałosne.
       Spojrzałam na Luke'a, ale on wydawał się mieć w dupie wszystkich dookoła. Pewnie nawet nie zwrócił uwagi na to, że ktokolwiek tu jest. Weszliśmy głębiej do baru, aż w końcu dotarliśmy do lady. Kelnerka, która akurat wycierała szklankę, na widok blondyna omal nie upuściła jej na twarde płytki. Uśmiech natychmiast pojawił się na jej dużych różowych ustach. Luke też nie ukrywał swojego zadowolenia. Dziewczyna szybko wyszła zza lady i pobiegła do chłopaka. Zaczęli się ściskać, a ja stałam w miejscu jak ten kołek i bardziej niezręcznie czuć się nie mogłam. Gdy już skończyli i od siebie odeszli, Luke obrócił się w moją stronę. Prześwidrował mnie wzrokiem, po czym powiedział:
- Julia, poznaj Mali. Mali to jest Julia - dziewczyna, Mali uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i uścisnęła moją rękę. - Mali to siostra Calum'a -wyjaśnił Luke. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że bardzo go przypomina. Mieli te same oczy i cerę. Uroda u nich jest chyba dziedziczna..
- Miło mi cię w końcu poznać - powiedziała.W końcu? - A ty - zwróciła się do Luke'a - Co cię tu sprowadza?
- Sprawy biznesowe kicia. Poza tym chciałem zobaczyć co słychać u mojej ulubionej ex -wyznał chłopak, a mnie zatkało. Ta dwójka była parą? Calum o tym wiedział?
- Spotykaliśmy się zanim chłopaki podbili świat -wytłumaczyła Mali, widząc moje zakłopotanie. Wydusiłam z siebie proste "oh" i temat się zmienił. Potem usiedliśmy przy barze i była para jeszcze sobie chwilę pogadała, po czym Luke powiedział, że musi coś załatwić i wyszedł. Super.
      Siedziałam sobie i jadłam frytki, kiedy podeszła Mali, która właśnie sprzątnęła stolik.
- Więc? - zaczęła. Popatrzyłam się na nią nie za bardzo wiedząc o co jej chodzi. - Ty i Luke to coś poważnego? - zakrztusiłam się frytkiem, kiedy dziewczyna powiedziała to zdanie.
- O nie nie.. Chyba nie zrozumiałaś naszej relacji. Luke i ja nawet się nie przyjaźnimy.
-No, ale żeby się dobrze zabawić nie musicie się przyjaźnić - mruknęła, jakby to, co powiedziała było najnormalniejszą rzeczą na świecie.
- Nie. Nic nas nie łączy.
- Hm, dziwne. Wydawało mi się, że jak na ciebie patrzył, to chciał ochronić cię przed wszelkim złem na świecie. A jak odchodził kazał mi pilnować cię jak oczka w głowie.
- Może chce mnie sprzedać za kilka luster.. - rzuciłam tym sarkazmem, a Mali wybuchła śmiechem.
- Ty wiesz co, kto się czubi ten się lubi. Przyznam ci, że kiedy Lukey był z tą jak jej tam.. - na twarzy dziewczyny pojawił się grymas.
- Danielle - dokończyłam za nią.
- Tak tą sztuczną Danielle to pomyślałam sobie "nie-e to nie lalunia dla niego" - wyznała. Zaczynałam podejrzewać, że dziewczyna jest już trochę napruta. Sądząc po jej zachowani było to bardzo prawdopodobne. Trochę się chwiała i opowiadała mi te rzeczy..
- Dani nie jest aż taka zła...
- Wierzysz w to co mówisz? - przerwała mi siostra Cal'a.
- To znaczy.. ja...
- No właśnie. Ta dziewczyna to nie materiał dla takiego blondynka jak Lukey. Dobra z niej aktoreczka, ale nie oszuka kogoś, kto sam daje lekcje aktorstwa -powiedziała i odeszła.
     Zdążyłam zjeść już drugą porcję frytek i wypić trzecią szklankę Fanty, zanim wrócił Luke.
- Załatwiłeś już wszystkie sprawy? -spytałam, kiedy zajmował taboret koło mnie.












sobota, 4 lipca 2015

R. VIII - Komplikacje

     Ktoś przeraźliwie krzyczał. Wszystkie ptaki wyleciały z gałęzi drzew tworząc czarne chmary. Spojrzałam na Danielle. Ona, podobnie jak ja siedziała zdezorientowana. Nagle usłyszałyśmy wołanie mojego imienia, a później mojej przyjaciółki. Coś się musiało stać. Ruszyłyśmy biegiem w stronę lasu. Nie wiedziałyśmy kto nas woła. Było to trochę nie rozsądne z naszej strony, bo równie dobrze mogłyśmy biec do jakiegoś gwałciciela czy mordercy. Ale wtedy o tym nie myślałyśmy. Na miejsce dotarłyśmy wyjątkowo szybko. Krzyki nadal nie ustępowały. Biegłyśmy w ich stronę. W końcu się zatrzymałyśmy. Przed nami stał tyłem Kristian. Wymieniłyśmy zirytowane spojrzenia. Super znowu nas oszukał. Czekałam tylko na to, aż przyjaciel odwróci się i zacznie śmiać nam się prosto w twarz. Jednak nic takiego się nie stało. Zamiast tego chłopak opuścił rękę wzdłuż swoich nóg i wtedy zobaczyłyśmy coś strasznego. Całą rękę miał zakrwawioną, a w niej trzymał cieknący czerwonym płynem nóż. Serce zabiło mi mocniej. Podeszłam bliżej niego i wtedy zobaczyłam coś milion razy straszniejszego od dobrego horroru. Leżące ciało przed moim przyjacielem. 

       Zerwałam się z łóżka. Znowu mi się to śniło.. Chwila z dnia, kiedy moje dzieciństwo dobiegło końca. Przetarłam ręką spocone czoło i wstałam z łóżka. Zegarek elektryczny pokazywał godzinę 6:38. Nie opłacało mi się iść już spać , skoro za dwadzieścia minut i tak musiałabym wstać. Zaświeciłam światło w pokoju i podeszłam do szafy. Wybrałam ubrania i poszłam do łazienki się ubrać. Kilka minut po wyjściu z niej zadzwonił dzwonek do drzwi. Kto do cholery o tej porze stoi w tych drzwiach? Powoli podeszłam do drzwi i je uchyliłam. Przede mną stał wysoki chłopak w czarnej bluzie. Na głowie miał założony kaptur. Kiedy przyjrzałam się bliżej zauważyłam jego oczy. Cholera wiem kto to.
- Cześć - mruknął, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę - Musimy pogadać.
      Chłopak nie pozwolił mi nawet zamknąć drzwi. Cały czas trzymając, zaprowadził mnie do swojego auta. Po czym dosyć agresywnie kazał do niego wejść.
- Czego ode mnie chcesz? - warknęłam.
- Wyjaśnienia.
- O czym ty do kurwy nędzy mówisz?
- O Black Falls - powiedział, kiedy wyjeżdżał spod mojego podestu.
- Chyba sobie jaja robisz- powiedziałam nie wierząc w to, co się dzieje - Wypuść mnie z tego auta! Dokąd mnie wieziesz? Skąd wiedziałeś, że już nie śpię? A gdyby mój ojciec ci otworzył? - nie odpowiedział na żadne moje pytanie.
- Przymknij się.
- Aha to teraz gwiazdorek bawi się w porywacza -warknęłam złośliwie, a on zacisnął mocniej ręce na kierownicy - Skoro chcesz znać prawdę, dlaczego nie zapytasz o nią swojej dziewczyny?
    Cisza.
- Cholera Luke!  Co ty ze sobą robisz? - krzyknęłam, a chłopak gwałtownie zjechał na pobocze. Po raz pierwszy od kiedy wsiedliśmy do samochodu spojrzał na mnie. Nic nie mówił, ale jego mowa ciała zdradzała go. Pod oczami miał fioletowe worki, co oznaczało ,że słabo sypia. Oddychał ciężko i na jego szyi dostrzegłam kropelki potu, więc się stresował. Dlaczego aż tak bardzo chciał poznać tą straszną historię. Ja jej nie chciałam pamiętać i myślę, że gdyby chłopak poznał prawdę zrozumiałby dlaczego ją ukrywamy - Słuchaj, nie do mnie należy wyjawianie ci tej historii. Skoro Danielle nie jest gotowa, to dlaczego tak naciskasz? - spytałam spokojnie. Jak widać nerwowe zachowanie mi nie pomagało. Chłopak spuścił wzrok i beznamiętnie patrzył na swoje ręce.
- Ja chcę tylko zrozumieć - westchnął cicho - Dlaczego jesteście takie zamknięte na ludzi. Codziennie udajecie, że wszystko jest okej, ale w nocy nie możecie spokojnie zasnąć.
      Czy ja śniłam, czy Luke właśnie okazał jakieś uczucia? Wydawało się, że rozumiał co czuję. Wieczny lęk, wieczny smutek... Jednak im bardziej chciałam mu wyjawić wszystko, tym lepiej wiedziałam, że tylko jeszcze mocniej namieszam. Spojrzałam w błękitne oczy chłopaka. Jednak on nie odwzajemnił mojego gestu. Cały czas wpatrywał się w jedno puste miejsce w samochodzie. Delikatnie poruszyłam ręką, cały czas zastanawiając się, czy dobrze robię. Powoli przeniosłam swoją dłoń na jego, po czym lekko ją ścisnęłam. Luke w końcu na mnie spojrzał.
- To, co zdarzyło się kilka lat temu to straszna historia, która zniszczyła nam życie. Masz rację, co do tego, że tylko udajemy. I wierz mi, chciałabym wyznać co czuję wielu ludziom, ale po prostu nie potrafię. Tak samo chciałabym tobie wyznać całą prawdę, ale nie dam rady powiedzieć tego na głos. Jeszcze nie teraz. - powiedziałam i puściłam jego rękę. Chłopak nadal starał się pojąć to, co przed chwilą usłyszał. Nie odpowiedział na moje słowa. Zamiast tego skupił się na samochodzie. Ponownie odpalił silnik i wjechał na drogę. Nie wiedziałam dokąd jedzie. Wyglądało na to, że nie zamierzał jeszcze odwieźć mnie do domu.
        Minęły z dwie godziny zanim samochód ponownie się zatrzymał. Musiałam przysnąć na chwilę, bo nie pamiętam gdzie byliśmy. Auto stało na poboczu, a na miejscu kierowcy nikogo nie było. Rozejrzałam się dookoła i go zobaczyłam. Stał przy bagażniku i rozmawiał z kimś przez telefon. Stresował się, bo co chwilę przeczesywał ręką swoje blond włosy. Ten chłopak byłby fatalnym bandziorem, pomyślałam, po czym przeniosłam swój wzrok na zegarek umieszczony obok kierownicy. 9:00, no ładnie. Powinnam zadzwonić do taty, ale gdy dłużej o tym myślałam to stwierdziłam, że miałam o tej porze być w kinie i w galerii, tak jak wcześniej planowałam. Wcześniej miałam pójść z psem sąsiadki na spacer, a potem do mamy. Niestety wszystko szlag trafił w momencie, gdy w moich drzwiach pojawił się Luke i siłą zaciągnął mnie do swojego auta.  Dlatego gdybym teraz zadzwoniła do taty i powiedziała, co się ze mną dzieje, to tym bardziej by się zmartwił. A tak myśli, że się dobrze bawię na mieście. Lepiej niech dalej tak myśli...
      Po kilku kolejnych minutach wysiadłam z  samochodu. Luke akurat skończył rozmawiać. Kiedy do niego podeszłam, spojrzał na mnie i zmarszczył brwi.
- Jak się spało? - mruknął cicho.
- Dobrze.. Gdzie jesteśmy? - spytałam, a chłopak odwrócił wzrok, jakby czuł się winny za jakiś czyn. No w sumie nabroił sobie, bo mnie porwał. Dobrze, że chociaż ma jakieś wyrzuty sumienia.
- Jesteśmy w Werrington..
- Że co Luke? Zwariowałeś? Dlaczego wywiozłeś mnie tak daleko? - zaczęłam panikować. Cholera, głowa bolała mnie coraz bardziej.
- Uspokój się! Chciałem zabrać cię do pewnej knajpy, żebyś trochę odpoczęła od tych wszystkich reporterów, ale ty jak zwykle panikujesz!
- Gdybyś chociaż słowem się odezwał! Ale nie.. Wielka gwiazda Luke robi wszystko po swojemu, nie ważne co inni myślą na temat jego durnych decyzji! - o nie.. przesadziłam. Już czułam jak skronie zaczynają mi pulsować. Kolana mi zmiękły i miałam wrażenie, że stałam się lżejsza. Zakręciło mi się w głowie. Już nie miałam siły stać. Myślałam, że upadnę, ale chłopak w miarę szybko zdołał mnie złapać. Wziął mnie chyba na ręce i przeniósł do samochodu. Nie widziałam zbyt dobrze, bo bardzo źle się czułam. Potem ponownie zasnęłam.
          Gdy się obudziłam, już trzeci raz tego dnia słońce wysoko tkwiło na niebie. Mruknęłam cicho. Nadal bolała mnie głowa. Ale nie było porównania do tego bólu, który był wcześniej. Spojrzałam na Luke'a. Gdy ten zobaczył, że już nie śpię zjechał na pobocze i wpatrywał się we mnie zmartwionym wzrokiem.
- Już ci lepiej? - spytał.
- Tak, dzięki - odpowiedziałam.
- Do następnego szpitala jest nie daleko więc..
- Nie Luke. Nie jedźmy do żadnego szpitala. Lepiej zawieź mnie do apteki - mruknęłam. Jechaliśmy jeszcze może z 10 minut, po czym samochód zatrzymał się pod pomalowanym na zielono budynkiem. - Zaraz wracam - powiedziałam. Weszłam do apteki i kupiłam sobie tabletki na uspokojenie. Dobrze, że zawsze mam przy sobie jakieś pieniądze... Połknęłam dwie kapsułki, po czym wróciłam na miejsce koło Hemmings'a.
- Co to za tabletki?
- Nie musisz wiedzieć -warknęłam.
- Słuchaj, jeżeli coś ci dolega to muszę zawieźć cię do szpitala..
- To tabletki na uspokojenie -przerwałam mu - Tak choruję, ale nie potrzebuje żadnego lekarza.
- Masz nerwicę? - spojrzałam litościwie na blondasa. Zaśmiałam się sama do siebie. Wolałabym chyba mieć nerwice, niż to, co mam..
- Nie kołku Nie mam nerwicy.
- To co ci jest?
- Mam tętniaka okej? Jak z tobą rozmawiałam , to się wkurzyłam, a nie powinnam. Dlatego tak się źle czułam.. - Chłopak spojrzał na mnie jak na wariatkę, ale gdy zobaczył, że nie żartuję spuścił wzrok. Widziałam, że mówi bezgłośnie "oł..". Wstydził się za siebie. W końcu jego zachowanie było bardzo dziecinne. Może czuł zmieszanie, a może nie. Nie wiem, nie potrafiłam wyczytać nic z jego twarzy. Milczał przez chwilę, a potem powiedział.
- Muszę się napić.
      Na początku brzmiało to śmiesznie. W końcu to nie była wiadomość o końcu świata. A on się tym przejął jakby to dotyczyło jego życia. Potem poczułam zirytowanie. Kurde. Dlatego nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział o mojej chorobie. Ludzie zaczynają wtedy współczuć i zachowują się inaczej. A Luke był kimś takim, kto zawsze traktował mnie chłodno i obojętnie. Była to taka odmiana, taki powiew rzeczywistości. Ludzie zawsze byli mili, a on miał mnie w dupie.  Jeżeli teraz zacznie cackać się ze mną, to przysięgam. Przywalę mu w nos.
 - Luke, dokąd jedziemy? - spytałam po kilku minutach ciszy.
 - Do Richmond. Tam jest ta knajpa, o której ci mówiłem. Myślałem, że się napijemy, ale ty raczej nie możesz. Jak chcesz, to mogę zadzwonić po któregoś z chłopaków, żeby po ciebie przyjechał.
- Więc zrób to - powiedziałam stanowczo. Nie chciałam spędzać czasu z pijanym chłopakiem.
- Dobrze, ale jak dojedziemy. Nie będę cię niańczył przez sześć godzin na jakimś poboczu. - ile godzin? Sześć? Czy ja się przesłyszałam? Spojrzałam na zegarek i rzeczywiście była już prawie druga po południu.
- Cholera Luke! - mruknęłam.
     Kiedy dojechaliśmy na miejsce, chłopak zadzwonił po któregoś z chłopaków, żeby przyjechał po mnie. Ale i tak wychodziło na to, że będę musiała spędzić z nim kolejne sześć pełnych godzin w tym pubie. Powodzenia dla mnie...

________

Ile mnie już nie było? Rok? hahaha miłego czytania, o ile ktokolwiek jeszcze to czyta! ;)) - K