Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 15 czerwca 2014

R. VII - Zaciśnięcie więzi

 Ostatni raz tak się czułam w czwartej klasie, gdy przegrałam zakład z Kristianem i musiałam ukraść kilka miętowych cukierków pani od biologii. Weszłam do klasy na przerwie i zauważyłam torebkę kobiety. Już miałam w ręku kilka cukierków ,kiedy nauczycielka weszła do klasy. Pech prześladował mnie już od małego..
     Przełknęłam ciężko ślinę i odwróciłam się przodem do chłopaka.
- Czekam na Ashton'a.
- Nie ma go w domu. -odpowiedział oschle. Wiem baranie.
- Wiem. Pojechał po Michaela. Poprosił ,żebym na niego zaczekała tutaj. - powiedziałam na jednym tchu. Między nami zapanowała cisza. Przysięgam ,że gdyby nie było tutaj Danielle, moja odpowiedź byłaby o wiele ostrzejsza. Mimo wszystko stanie między nimi, w tak niezręcznej sytuacji było spełnieniem moich najgorszych koszmarów.
- Więc... - mruknęła blondynka. - Napijesz się czegoś?
- Poproszę wodę.
- Okej. Siadaj, przecież nie musisz stać. Rozgość się. -powiedziała swoim udawanym , miłym tonem. Słyszałam ,że jest dobrą aktorką, ale nie myślałam ,że aż tak dobrą. Luke wydawał się wierzyć w każde jej słowo. Zostaliśmy w jadalni sami.
- Czy Ashton jest jedynym powodem, dla którego tu jesteś? -spytał cicho.
- Co masz na myśli?
- Nie podoba mi się ,że kręcisz się cały czas koło nas. Poszukaj sobie innego towarzystwa. - co za bezczelny człowiek!
- Słuchaj, mnie też się nie podoba wiele rzeczy. Wiesz co? Ja też cię nie lubię! Od zawsze jesteś dla mnie bardzo oschły, ale to twoja sprawa. Skoro chcę się przyjaźnić z Ashton'em, Calumem czy Michaelem to będę. Akurat tego nie masz prawa mi zabronić. Do ciebie mogę się od dzisiaj już nie odzywać. - powiedziałam bardzo mocnym szeptem po czym gwałtownie wstałam.
- Naprawdę nie wiesz, w co się pakujesz...
- Jeszcze nie usiadłaś? - z kuchni wyszła jak zwykle piękna Daniell, niosąc w ręku szklankę wody.
- Właściwie to...
- Cześć ludziska! -dobiegł nas głos z tyłu. Mike i Ashton wrócili. Dzięki ci Panie! Miedzy nami było czuć aż rażące spięcie. Jeszcze chwila i skoczylibyśmy sobie do gardeł. Na szczęście wrócili chłopcy. Gdy tylko weszli Mikey podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Niemal mogłam poczuć w powietrzu zirytowanie połączone ze złością płynące od Luke'a. - Gotowa? -spytał Ash.
- Tak. Miło was było spotkać. -powiedziałam uprzejmie, po czym pożegnałam się z Danielle, mruknęłam ciche cześć do Luke'a i wraz z Ashton'em wyszliśmy z domu.
- Wow - mruknął, gdy wsiadaliśmy do auta.
- Coś nie tak?
- Co tam się stało?
- Co masz na myśli -odpowiedziałam cicho.
- To ,że Luke prawie tam nie wybuchł. A na ciebie patrzył się tak, jakby miał cię zabić...
- Ah.. Wiesz, nie sądzę, że on chociaż trochę mnie lubi. Nie chcę o tym gadać. -powiedziałam, nie chcąc nic mówić Ashton'owi na temat tego, co wcześniej powiedział mi blondyn. W żadnym bądź razie nie miałam zamiaru posłuchać jego groźby. Kim on był żeby mi rozkazywać? Jeśli chcę się przyjaźnić z którymś z chłopców, to będę. Szczególnie ,że z Ash'em najlepiej się dogaduję. Na pewno nie zaprzepaszczę tego na rzecz głupiego gnojka.
     Nie miałam już siły myśleć o tym ,co zdarzyło się kilkanaście minut temu. Głowa nie bolała i nie czułam się najlepiej. Nie powinnam się tak czuć. Szkoda mi było Ashton'a. Był taki miły. Nie miałam serca powiedzieć mu Sorry, źle się czuję. To wszystko przez twojego durnego przyjaciela. Nie mogę się denerwować bo mam tętniaka, a właśnie teraz jestem super wkurwiona. No tak, Ashton na pewno by się ucieszył... Po kilku minutach samochód podjechał pod knajpkę o nazwie Joel's Dinner. Tej restauracji jeszcze nie znałam, ale pewnie była jedną z wielu o takich samych zachowaniach.
- I jak ci się tu podoba? -spytał Ashton, gdy usiedliśmy na białej, skórzanej kanapie w rogu pomieszczenia. Odpowiedziałam mu uśmiechem. Nie było tu źle. I całkiem ładnie pachniało - Przysięgam ci dziewczyno, że robią tu najlepsze naleśniki na świecie! -powiedział z takim zaangażowaniem, że aż zrobiło mi się ciepło w środku. Był zupełną przeciwnością Luke'a. Aż mi się go zrobiło szkoda. Jak można mieć w sobie tyle gniewu?
- To zamówmy je -odpowiedziałam mu. Nie trzeba było długo czekać na kelnerkę. Muszę przyznać, że naprawdę była piękna. Długie, kręcone, blond włosy sięgały jej niedaleko pod biustem. Cerę miała bardzo czystą, lekko opaloną. Jej oczy były rażąco zielone. Figurę miała nienaganną. Zdecydowanie marnowała się w tym zawodzie. Na kilometr można było zauważyć, jak każdy facet się za nią oglądał. Takiej to dobrze...
- Witajcie. Nazywam się Clarie i dzisiaj was obsłużę. Czy już coś wybraliście? -spytała.
- Poproszę dwa razy bombę naleśnikową. Do tego dwie kawy. - powiedział szybko Ash.
- Za chwilę przyniosę wasze zamówienie -opowiedziała równie szybko i się oddaliła. Spędzenie czasu z Ashton'em było czymś dobrym dla mnie. Ciągle się śmialiśmy. Gdy w końcu wybiła dziesiąta postanowiliśmy się już zmywać.
- To były zdecydowanie najlepsze naleśniki w moim życiu! -powiedziałam wchodząc do auta.
- Mówiłem -odparł chłopak.  - To gdzie teraz jedziemy? Mamy jeszcze pół godziny.
- Emm, niedaleko studia jest miejsce dla muzyków, chodź posłuchamy ich -powiedziałam wesoło, na co chłopak odpowiedział uśmiechem.
       Na miejscu nie było zbyt wielu artystów. Łącznie naliczyłam ich 5. Jedni grali reagge, inni rock'a. Zaciekawiła mnie jednak pewna dziewczyna siedząca na ławce nieco dalej od wszystkich innych. Miała w ręku zwykłą gitarę akustyczną, a obok niej leżał kapelusz na pieniądze. Grała smutne piosenki i mało kto stał przy niej. Podeszłam do niej i usiadłam obok. Posłałam jej lekki uśmiech. Dalej grała tę piosenkę. Znałam ją. To była piosenka "Little me" od Little Mix. Zaczęłam śpiewać razem z nią, a za chwilę dołączył do nas Ashton, grający na kartonowym pudełku. Co raz więcej ludzi zaczęło się nam przysłuchiwać. W końcu piosenka się skończyła. Niechętnie wstałam podeszłam do chłopaka, który też wstał.
-Dziękuję -mruknęła dziewczyna z tyłu. Odwróciłam się i zobaczyłam, że płacze. Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam.
- Gdy się uśmiechniesz to uwierz mi, wiele ludzi będzie podchodzić do ciebie częściej. - powiedziałam i wróciłam do chłopaka.
       Reszta dnia minęła mi zwyczajnie. Pojawiło się kilku początkujących solistów i jeden zespół. Ed dał mi nowy grafik, z którego wynikało ,że przez całe wakacje będę pracować 5 razy w tygodniu. Trochę mnie to zasmuciło, gdyż ogranicza się przy tym mój czas wolny, ale Ed powiedział ,że często będę dostawać wolne, gdyż w studiu nie zawsze panuje taka sytuacja, że trzeba koniecznie w nim być.
      Zastanawiałam się tylko, czy to, że wyjawiłabym szefowi moją sytuację zdrowotną, to nadal by chciał żebym tu pracowała...

_~_

Mamy wyjaśnioną sytuację z mieszkania chłopców.
Na razie jest super dupa , a nie dobre fanfiction, ale spokojnie niedługo wszystko się dalej rozwinie. Pozdrawiam, -K :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz