Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 21 lipca 2013

R. II - Wspomnienia

    Patrzyłam się na dziewczynę z lekkim zakłopotaniem. W jednej chwili wszystko wróciło. Jakby to, co się stało nie było historią sprzed wielu lat. Wręcz przeciwnie. Miałam wrażenie, że to wszystko stało się zaledwie kilka dni temu. Danielle stała osłupiała naprzeciwko mnie. Myślała o tym samym co ja.
- Julia, dawno cię nie widziałam - mruknęła, a na jej twarzy pojawił się bardzo dobrze mi znany fałszywy uśmiech.
- Trochę minęło, od naszego ostatniego spotkania.
- Julia..
- Słuchaj Dan, nie chcę rozpamiętywać dawnych czasów... - dziewczyna przez chwilę się nie odzywała. Spojrzałam w jej błękitne oczy. Wyglądała tak, jakby wędrowała jakąś tajemniczą drogą, daleko od miejsca, w którym teraz stałyśmy.
- Zmieniłaś się - powiedziałam, aby przerwać ciszę. - Jesteś ładniejsza.
- Tak? Ja sądze to samo co sądziłam 5 lat temu.
Znowu cisza.
- Więc... mieszkasz teraz w Sydney? - zapytałam, ale nie było mi dane usłyszeć odpowiedzi. Do moich uszu dobiegło wołanie imienia dziewczyny, a potem słynny Luke Hemmings podszedł do nas. Co się działo potem, przyprawiło mnie o mdłości...
    W sumie znałam całe 5Sos, dzięki temu, że dostałam się na staż w studio Ed'a Sheeran'a. Ale poza podstawowymi informacjami z internetu, nie miałam pojęcia jacy są naprawdę.
    Nie raz przytulałam się na powitanie z Ashton'em, Mikey'im czy Calum'em. Z Ash'em dogadywałam się najlepiej, a o Luke'u nie miałam żadnego zdania i nie rozmawiałam z nim praktycznie wcale.
    Zawsze miałam wrażenie, że ten typ jest dla wszystkich miły, a dla mnie zakłada maskę ignoranta i zbywa mnie za każdym razem, gdy się odezwę. Dlatego do Hemmingsa nawet się nie zbliżałam. Zaczynało się na "hej", a kończyło na tym, że albo mnie ignorował, albo mruknął niewyraźne cześć. Był tajemniczy. Intrygował mnie.

    Od kiedy moja mama umarła, ludzie traktowali mnie "taryfą ulgową". Nawet jeżeli nie wiedzieli o mojej historii, zawsze delikatnie się do mnie odnosili. Jakbym miała za moment, przez niewłaściwe słowo wybuchnąć.
Luke był inny. Jako chyba jedyny człowiek na Ziemi był wobec mnie oschły. To mnie do niego przyciągało, jednak moje zainteresowanie nim ograniczało się do czytania na facebooku, co robił i mówił. Śledzenia jego nielicznych wpisów na twitterze i obserwowania go ukradkiem, kiedy mieli próbę  lub nagrywali nowe kawałki. Bałam się do niego zbliżać, rozmawiać z nim bo to tak, jakbym odnosiła się do ściany. Takie były relacje moje i Luke'a.
   Ta szopka trwała jeszcze chwilę. Chłopak podszedł do Danielle, pocałował ją, pogadali chwilę, umówili się na trzecią na obiad, a potem odszedł. Ani razu na mnie nie spojrzał. Super.
   Za to Danielle grzecznie powiedziała ,że musi iść, jednak wyznała, że skontaktuje się ze mną, żeby "pogadać", przy kawie. Tak, bo obie aż skakałyśmy z niecierpliwości, żeby się spotkać.

     Wracając do domu, przypomniałam sobie moje dzieciństwo.
- Julia! - odwróciłam się do wołającej mnie mamy. - Uważaj na siebie kochanie - powiedziała łagodnie i posłała mi jeden ze swoich pięknych uśmiechów.
- Dobrze mamo.
    Szłam niezadbaną drogą, przechodząc obok kolorowych domów. Moim celem był duży, niedawno wybudowany, żółty dom, na końcu tej potwornej drogi. Niestety, zanim dotarłam do domu Kristiana, musiałam przejść koło posiadłości jego dziadków. Wszystko by było okej, gdyby nie to, że staruszkowie mieli wstrętną suczkę, która najchętniej by mnie rozszarpała.
To okropne bydle potrafiło przeskoczyć płot i mnie atakować. I dzisiaj akurat ich brama była otwarta.Czyli istnieje prawdopodobieństwo ,że na 99,9 % będę się dzisiaj mierzyć z Karlą. Lucky Me...
Starałam się iść szybko. Proszę, proszę ,żeby tylko jej nie było, pomyślałam. A jednak.
Biszkoptowy rottweiler wyłonił się zza domu. Zaczęłam biec. Moim oczom ukazał się wysoki słup, a na samym jego szczycie były podpięte kable wysokiego napięcia. To moja jedyna szansa. Zaczęłam wspinać się po słupie. Dzięki Bogu miał on otwory pomiędzy szczeblami. Łatwo, jak po drabinie wspięłam się do połowy słupa.
Karla skakała i próbowała mnie dosięgnąć. Mogłam przysiąc, że po jej głupim łbie chodziły już wizje, jak obrywa mnie ze skóry. Strasznie się bałam. Weszłabym wyżej, pokopałby mnie, może nawet śmiertelnie prąd, a jeden, mały ruch i Karla by mnie dosięgnęła.
Zaczęłam krzyczeć. 

-POMOCY ! POMOCY!
- Karla! - ktoś zawołał. - Wracaj do domu!
    Pies przestał skakać i warczeć. Odwróciła się i ze skulonymi uszami podreptała z powrotem do domu.
- Wszystko w porządku?- zapytał zbliżający się do mnie chłopiec. Miał na oko 10 lat.
- Ten durny pies mnie znowu zaatakował. Nie, nie jest w porządku.
- Nie mów tak o Karli.
- Twoja kochana Karla mnie nienawidzi i marzy o zjedzeniu mnie.
- Przesadzasz.
- Ja przesadzam?!
- Jonnie? Co się dzieje? - z domu wybiegła babcia Kristiana, a obok niej mała blondynka.
- Nic babciu, ona mówi ,że Karla chciała ją zabić.
- Głupoty gadasz dziecko. Masz tak samo wybujałą wyobraźnię, jak twoja matka.
- Naprawdę! Ten wściekły pies mnie zaatakował! Gdyby nie ten słup, to Karla by mnie zjadła.
- Gdybyś jej nie prowokowała...
- GDYBYŚ ZAMYKAŁA ŁASKAWIE SWOJĄ BRAMĘ, TO SUKA BY NIE WYSZŁA -odezwał się kobiecy głos za mną. Obok mnie stanęła mama Kristiana. - Julia kochanie, nic ci nie jest? - potrząsnęłam głową na nie. - To nie pierwszy raz. Moje dziecko też się skarży ,że twoja psica go atakuje. Przysięgam ci Violeto, że jeśli to się powtórzy, założę tu kamery i zdobędę dowody, które dostarczę prosto do sądu. A teraz... Miłego dnia Violeto -starsza kobieta odwróciła się, tym samym chowając swoją czerwoną ze złości twarz.
- Cześć ciociu. - mruknął ten chłopiec, Jonnie.
- Dzień dobry Jonnie. Danielle, ale wyrosłaś. Zapraszam was później do mnie do domu. Kupiłam ciastka i colę. Jak będziecie mieli ochotę, to przyjdźcie. - powiedziała także i moja ciocia, po czym poszłyśmy do domu Caro'ów. Zostawiając w tyle Jonniego i Danielle.

_~_
- K

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz